Pracując w zawodzie ślusarza na telefon miałam parę razy w swoim życiu różne ciekawe sytuacje, o których pewnie nie zapomnę do samej śmierci. Kolejne przypadki to kolejne wspomnienia, które nakładają się na siebie i z czasem zacierają, jednak parę wezwań tak dobrze wryło mi się w pamięć, że mimo upływu czasu nadal je świetnie pamiętam. Tak jest z historią, która miała miejsce trzy lata temu, gdy zaczynałem swoją pracę ślusarza.
Pewnego w miarę spokojnego popołudnia otrzymałem nagle wiadomość od pewnej przerażonej dziewczyny, która nie mogła dostać się do swojego mieszkania. Wracała właśnie z zajęć na uczelni i próbując otworzyć drzwi zorientowała się, że klucz nie pasuje w zamek. Nie wiedziała, czy przez przypadek wykrzywiła gdzieś kluczyk czy jej narzeczony specjalnie zmienił zamki, ale musiała się dostać do mieszkania, w którym miała wszystkie swoje rzeczy. Zaalarmowany podbramkową sytuacją szybko zebrałem najpotrzebniejsze sprzęty i ruszyłem w drogę. Na miejscu zastałem zapłakaną drobną dziewczynę, która była roztrzęsiona i bardzo zdenerwowana. Od razu zabrałem się za wykonywanie swoich ślusarskich czynności, by zmniejszyć stres odczuwany przez klientkę i szybko uporać się ze zleceniem, ślusarz Dąbrowa Górnicza. Tego wieczoru w telewizji leciał mecz, który bardzo chciałem zobaczyć.
Zanim w ogóle przystąpiłem do działań ofensywnych poprosiłem klientkę, by jeszcze raz podała mi klucze do mieszkania – może mi uda się otworzyć zamek bez konieczności przecinania czegokolwiek. Niestety, wskazany klucz ciężko wchodził w zamek i nie chciał się przekręcić. Zapobiegawczo sprawdziłem pozostałe klucze przypięte do breloczka i jakie było moje zdziwienie, gdy okazało się, że jeden z nich pasuje do drzwi! Gdy zamek przekręcił się z głuchym łoskotem, klientce nagle przypomniało się, że wczoraj zmieniła zawieszki przy kluczykach i zupełnie o tym zapomniała!
Komantarze (Brak )