Mój ojciec jest ślusarzem, a dziadek w latach swojej młodości założył największy i najprężniej działający zakład ślusarski w Lublinie, który następnie przeszedł w ręce ojca i nieco podupadł na swojej świetności. Już jako mały chłopczyk interesowałem się tym, co dzieje się w zakładzie taty. Lubiłem chodzić z ojcem do pracy i podglądać czynności wykonywane przez ślusarzy formujących stal w odpowiednie konstrukcje i elementy. Nie mogłem podejść zbyt blisko, jednak mogłem przyglądać się pracom z odpowiedniej odległości. Już wtedy wiedziałem, że nie ma dla mnie innej przyszłości tylko praca w ślusarstwie. W ogóle do głowy mi nie przyszło, bym ja, syn i wnuk ślusarza mógł się zająć czymś innym. Gdy byłem dzieckiem wydawało mi się, że moja przyszłość jest mi poniekąd narzucona i nie da się jej nijak zmienić, dlatego pogodziłem się z przyszłością w ślusarstwie i zacząłem do niej przyzwyczajać.
Nie powiem żebym miał jakieś ambicje na pójście na studia. Nauka zawsze była dla mnie ciężkim orzechem do zgryzienia, a język polski i historia śniły mi się po nocy jako najgorsze koszmary. Do technikum zawodowego na profil ślusarski poszedłem z myślą, że po skończeniu szkoły już nigdy więcej nie będę musiał się uczyć, no chyba, że jakichś typowo zawodowych i związanych z pracą ślusarza elementów, ślusarz Lublin. Akurat taki rodzaj nauki nie był najgorszy, bo odbywał się za pomocą praktyki, a nie znienawidzonego przeze mnie wkuwania na pamięć. Za rok kończę technikum i podejmuję pracę w zakładzie taty. Już teraz od czasu do czasu chodzę do warsztatu i pomagam w niektórych pracach. Wiedza zdobyta w szkole plus praktyka zawodowa u ojca zrobiły ze mnie całkiem zręcznego ślusarza, nawet w tak młodym wieku.
Komantarze (Brak )