Wczoraj rano przydarzyła mi się bardzo niespodziewana sytuacja, która na dobre popsuła mi humor na cały dzień. Czy komuś z Was ułamał się kiedyś kluczyk w zamku w drzwiach Waszego samochodu? Nie? No właśnie! Tylko mnie mogło coś takiego spotkać, bo jak się ma pecha, to się go ma na całego.
Wczorajszy dzień rozpoczął całkiem zwyczajnie. Wstałem nawet wypoczęty, jak na imprezowy charakter minionego weekendu. Cieszyłem się, że tym razem obyło się bez bólu głowy, szybko uszykowałem się do pracy i wyszedłem z domu. Zdążyłem sobie nawet zrobić kanapki, co nie zdarza mi się zbyt często. Dzień zapowiadał się dobrze, jak widać – zbyt dobrze.
Przy samochodzie wprawnym ruchem ręki (w końcu robię to od ponad pięciu lat, 5 dni w tygodniu) umieściłem kluczyk od auta w zamku i przekręciłem. Gdy usłyszałem dziwny trzask, a kluczyk okręcił się w zamku z nienaturalnym szarpnięciem nie od razu zrozumiałem co się stało. Chwilę zajęło mi zrozumienie, że właśnie ukręciłem w zamku klucz i nie dojadę do pracy na czas. Tak się zdenerwowałem, że ze złości skopałem opony mojej wysłużonej astry. Sąsiedzi pewnie mieli ubaw. Dopiero gdy trochę ochłonąłem, zadzwoniłem do pracy, by wziąć urlop na żądanie i od razu skontaktowałem się ze znajomym ślusarzem, który miał mi pomóc dostać się do auta. Na szczęście moja stara astra nie posiada alarmu ani centralnego zamka, więc dostanie się do środka auta nie zajęło wiele czasu. Gdyby nie mój znajomy ślusarz, na pewno wszystko potrwałoby o wiele dłużej i byłoby o wiele kosztowniejsze. Szkoda tylko, że humor zepsuł mi się na cały dzień.
Komantarze (Brak )