Zawsze wydawało mi się, że takie rzeczy jak zatrzaśnięcie drzwi od zewnątrz zdarzają się tylko w filmach, a jeśli już mają miejsce w realnym życiu, to na pewno nie dotyczą mnie i moich bliskich. Drzwi zaskakują osoby roztrzepane i z natury nieuważne, a nie takie ostoje spokoju i rozwagi jak ja. Niestety, w moich przewidywaniach i opiniach trochę się przeliczyłam, bo mimo swojej powagi i odpowiedzialności przydarzył mi się nieciekawy wypadek związany właśnie z zatrzaśnięciem drzwi.
Przedwczoraj jakimś dziwnym cudem nie zadzwonił mi budzik, który dzień dnia budzi mnie do pracy. Nie wiem czy przez przypadek zapomniałam go nastawić, czy coś samo poprzestawiało mi się w telefonie. Nie ważne jak to się stało, ważne, że wyszło jak wyszło, czyli obudziłam się sama z dwudziestominutowym opóźnieniem i wyskoczyłam z łóżka jak z procy. Wiedziałam, że nie mam szans na czasowe wyrobienie się do pracy, ale chciałam zminimalizować swoje spóźnienie. Biegałam jak szalona po mieszkaniu, włosy myłam i suszyłam w ekspresowym tempie, a mimo to wyglądały całkiem nieźle. Cały świat sprzyjał mi w mojej porannej bieganinie, nawet udało mi się na szybko coś przekąsić.
Całe poranne szczęście skończyło się w chwili, gdy wychodząc z domu automatycznie zatrzasnęłam za sobą drzwi i za blokowałam je wciskając odpowiedni przycisk w klamce, nie upewniwszy się wcześniej czy mam przy sobie klucz. Dopiero wracając z pracy przypomniałam sobie, że nie wiem czy dostanę się w ogóle do domu. Jak na złość okazało się, że klucz leży na półce w mieszkaniu, które rano zamknęłam na amen. Cały wieczór spędziłam na czekaniu na klatce na ślusarza, ślusarz Bielsko-Biała, który miał przyjść uporać się z moim zamkiem. Ślusarz przyszedł spóźniony, a do tego za swoje usługi zawołał niebotycznej sumy. Co za niefart!
Komantarze (Brak )